Wielokrotnie wspominałam, jak cenne są dla mnie rozmowy z młodymi ludźmi toczone w gabinecie psychoterapeutycznym. Jestem pod nieustannym wrażeniem ogromu życiowej mądrości, która od nich płynie. Wiele lat pracy z młodzieżą sprawiło, że mam szczególny szacunek do tej grupy.
Dziś kilka słów o tym, co trudne z perspektywy młodego człowieka żyjącego w aktualnym świecie.
Dorastająca młodzież jest niczym papierek lakmusowy współczesności. Otocza ich bezmiar możliwości, nieograniczony żadnymi granicami. Natomiast po drugiej stronie zasadza się bezkres presji, początkowo zewnętrznej, przechodzącej z czasem w wewnętrzny ciężar. Rówieśnicy, rodzina, szkoła to ciemne głębie wypełnione oczekiwaniami i presją. Młodzi zanurzeni w takim świecie zabarwiają się ponurym nastrojem prowadzącym do powolnej utraty sił i sensu. Barwy depresji i wszechogarniającego lęku stają się kolorami ich codzienności. Dominujące staje się uczucie zmęczenia. Słyszę „ Z każdym dniem mniej nam się chce”.
Jeśli młody człowiek ma jednocześnie w sobie mechanizmy ratujące, to zaczyna swoją mentalną i emocjonalną wędrówkę w poszukiwaniu zmiany, ulgi.
Kresem przynoszącym wytchnienie jest akceptacja.
Czym jest właściwie ta akceptacja? Oto kilka znaczeń:
Akceptacja siebie. Akceptacja braku omnipotencji. Akceptacja niedoskonałości. Akceptacja błędów i wad. Akceptacja wpływu i braku wpływu. Akceptacja zależności i niezależności.
Akceptacja to zwrot w stronę lekkości, zdrowia. Początek wypowiedzi młodej osoby brzmiący: „Jestem wystarczający, zaczynam akceptować siebie…” to dobry sygnał.
A jak do niej dotrzeć? Drogą, dzięki której z głębi przygnębienia i beznadziei powoli wynurza się akceptacja może być proces indywidualnej psychoterapii.
Szczęśliwie młodzież ma wewnętrzną swobodę, by z tej formy pomocy korzystać dla siebie.